Oreskes
i Conway przenoszą się w czasie, aby zobaczyć, co się stanie, gdy wiedza o
zmianach klimatycznych nie przełoży się na działanie. Wsłuchujemy się w opowieść historyka,
który żyje w Drugiej Chińskiej Republice Ludowej i stara się wyjaśnić jak doszło
do upadku Cywilizacji Zachodniej. Ze spokojem analizuje tendencje, które uniemożliwiły
skuteczne zapobieżenie katastrofie. A ta nadchodziła, powoli i zrywami. W 2010
upały pozbawiły życia 50 000 osób w Rosji, 2012 w USA nastąpił „rok bez
zimy”, 2023 roku życie straciło 500 000 osób na całym świecie i straty
około „500 miliardów dolarów, wywołanych przez pożary, nieurodzaj, śmiertelność
inwentarza i zwierząt domowych” (s. 35). W bogatych krajach odnotowano pewne
zaniepokojenie utratą psich i kocich towarzyszy. Gorączka paliw kopalnianych
trwała jednak w najlepsze. „W roku 2040 fale upałów i susze stały się normą. Środki
kontrolne, takie jak racjonowanie wody i pożywienia oraz maltuzjańska polityka ‘jednego
dziecka’, zostały wprowadzone na całym świecie” (s. 61-62). Wraz z naszymi
pupilami umarła też demokracja. Nowe epidemie zaś dziesiątkowały ludzi na
planecie.
Wielkie
korporacje posiadające dochód większy niż znaczna część państwa, pompowała
pieniądze w kampanie dezinformujące, wpływały na polityków blokując próby
ratowania planety. I zwyciężali.
Fundamentalizm rynkowy stawiający zyski ponad ludzi, postawił je ponad życie
gatunku. Denializm był wygodną ideologią umożliwiającą jeszcze przez chwilę
bogacenie się nielicznych kosztem społeczeństw i utrzymywania naszych
destrukcyjnych nawyków.
Nie
tylko fundamentalizm rynkowy blokowała zmiany. Nie tylko optymizm i niedbałe „jakoś
to będzie”, ale również dominujący w nauce pozytywizm. Z jednej strony umacniał
on ideologię zgodnie z którą wiedza oznacza panowanie a świat jest dany nam do
użytku. Z drugiej, metodologia pozytywistyczna nie pozwoliła na pełne
zaangażowanie naukowców w praktykę polityczną oraz sprawiała, że ich przekaz
stawał się mało efektywny.
Wizja
świata w trakcie i po upadku jest przygnębiająca. To długa apokalipsa, do
której doprowadziliśmy pomimo tego, że wiedzieliśmy co się zdarzy. Fundamentalizm
rynkowy przyniósł cierpienie i destrukcję, jednocześnie pozwalając wyłonić się autorytarnym
rządom. Świat jaki znamy się skończył. Raj nie nadszedł.
Oreskes
i Conway w interesujący sposób ukazują jakie mogą być konsekwencje postawy „jakoś
to będzie” pokazując jak to właśnie będzie. Robią to w mistrzowski sposób
wykorzystując formę narracji. Nie jest to kolejny raport z masą wykresów i
suchych danych. To pełna emocji opowieść. Upadek Cywilizacji Zachodniej to
przede wszystkim dobrze napisana twarda fantastyka naukowa. Nie oznacza to, że
to tylko literatura. Niestety.
Przyszłość
opisywana przez Oreskes i Conway może nie nadejść. Może nadejść inna przyszłość
o ile zaczniemy działać. segregowanie śmieci, poruszanie się rowerem i mówienie
o zagrożeniach to zdecydowanie za mało. Wiedzą to młodzi, którzy coraz częściej
protestują. Bo to ich przyszłość niszczymy.
Naomi Oreskes, Erik M.
Conway, Upadek Cywilizacji Zachodniej. Spojrzenie z przyszłości, PWN, Warszawa 2018.
Czytałam, jeśli nie mylę książek, bo czytałam jeszcze jedną w podobnym klimacie, w tym samym czasie, to książka zawiera bardzo interesujące przewidywania co do świata, związane z dziurą ozonową, ocieplaniem klimatu etc. Winą obarczają podajże trzy państwa, które produkują więcej odpadków i szkodliwej chemii niż kilka państw razem wziętych. Podobno najlepiej zacząć od siebie - zmiany ;)
OdpowiedzUsuń