środa, 25 września 2019

Hanya Yanagihara, Małe życie



 Znacie to wielokrotnie powtarzane przez różne telewizyjne gwiazdy słowa, kiedy mają coś powiedzieć o książce – „to takie o życiu, nie, no, fajne, o życiu”. Bohaterowie są fajni i akcja jest fajna – fajnie mówi jakaś tam gwiazda. Dzisiaj trochę się wcielę w jednego z aktorów, który dorabiał mówiąc o literaturze.

Powiedzieć o książce Hanya Yanagihara Małe życie, że jest o życiu, nie jest pustym zdaniem do wypełniania czasu antenowego. To właśnie to małe życie, zwykłe-niezwykłe, prozaiczne i magiczne, zostaje zapisane – rozbite na różne perspektywy, różne opowieści, które splatają się ze sobą w ujmującą liniową narracje. To nie czas spaja wielogłosowość, nie miejsca, nie aktorzy – ale pewne pragnienie obrazu, który da się zrozumieć. I w tym sensie, jest to książka, która o życiu kłamie.


Magiczny język Yanagihara pozwalający rozkoszować się byciem, które się wyłania, odsłania pod wpływem opowieści, bardziej intensywnie niż realne doświadczenie, nie dociera do życia jako takiego. Nie ma przecież jednego narratora, nie ma bezosobowej opowieści – każdy snuje własne wizje, tworzy sensy… życie, o ile jest, jest w tym rozproszeniu, w tym opowiadaniu, zawsze własnym.

Tylko czy wszyscy nie mówią o jednym, nie mówią o Jude – tym, który skrywa tajemnice, doświadczył lepkiego mroku, cierpienia, które niejako może pulsować jedynie pod powłoką świata z którym stykają się inni bohaterowie. Tak jakby mówili o Jude, ponieważ jest to doświadczenie, które im umyka, o której się ocierają – tajemnica – samo życie…

Życie, którego doświadczają, jest życiem uprzywilejowanej grupy społecznej. Nienaznaczonej rozpaczą realnej biedy, politycznego czy społecznego wykluczenia. To osoby uprzywilejowane też w ten sposób, że mają szczęście zajmować się zawodowo tym, co ich pasjonuje. Jude, poprzez swoje doświadczenia, może być tym światem, który został wyparty. Tym życiem, którego mają szczęście nie doznawać.

Hanya Yanagihara pomimo, że kłamie o życiu jako takim – mistrzowsko prowadzi opowieść o jego przejawach. Prowadzi nas w głąb ludzkich przeżyć, pozwalając się zagłębiać w światy różnych bohaterów. I chociaż mamy świat uprzywilejowanych, świat zwycięzców to nie jest to świat glamour. Brud i brutalność, ból i cierpienie – wdzierają się nie tylko przez opowieść Jude, ale też przez samo życie, w którym wiele cierpienia po prostu się wydarza.

Małe życie pochłania niczym najlepszy kryminał i wywołuje emocje jak doskonały horror. Opowieści wcierają się, chwytają w mocnym uścisku, wykręcają wnętrzności – co jakiś czas odkładałem książkę czując się jak po jakimś traumatycznym doświadczeniu. Słowa jeszcze długo tkwiły we mnie – boleśnie i rozkosznie. I niczym narkoman, wracałem odurzać się narracją, chociaż za oknem świtało…

Małe życie to powieść, która nie pozostawia obojętnym, drażni, wzrusza, przeraża. 

Hanya Yanagihara  Małe życie, WAB, Warszawa, MMXVI.

4 komentarze:

  1. Książka wydaje się bardzo ciekawa. Lubię takie zagłębienie się w postać, by bliżej ją poznać i wyobrazić Sobie sceny, które autor opisywał. Jeśli książka faktycznie wciąga, a słowa zostają w pamięci to musi być to dobra książka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już o niej kiedyś słyszałam i od pewnego czasu się do niej przymierzam, ale ostatnio mam taki nawał innych rzeczy, również lektur, że chyba jeszcze trochę posiedzi na mojej liście "do przeczytania". ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nagłośniejsza amerykanska powiesc, a ja kompletnie o niej nie slyszalam. Dzieki za rrcenzje ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne ujęcie zagadnienia!
    Z reguły omijam książki mocno promowane, bo różnie bywa z ich jakością, ale Ty mnie przekonałeś do "Małego życia". Tym bardziej, jeśli ta książka o życiu kłamie... ;-)

    OdpowiedzUsuń