sobota, 14 września 2019

China Miéville, Miasto i miasto





Fantastyką zaczytywałem się będąc w szkole podstawowej. Pierwsze doświadczenia z literaturą się zaczęły od niej Bracia Lwie Serce czy Ronja, córka zbójnika były przez mnie zaczytywane na równi z komiksami o super bohaterach, magazynem Fenix (Nowa Fantastyka wydawała mi się jakoś bardziej nudnawa), horrorami i syfy’ami, fantasy, których autorów i tytułów już nie pamiętam.. Rodzice rwali włosy, że takie powieści zatrują mi mózg i co, to ze mnie wyrośnie… Wiadomo, jak z każdego, nic dobrego[i].

Miłość minęła, a ja zacząłem czytać poważna literaturę, kryminały i książki naukowe. Nie traktowałem jednak minionej fascynacji jako błędu młodości; ani jako złego gustu z którego wyrosłem: lektury mam teraz poważniejsze do jestem trochę starszy… Po prostu, tak bywa, przestało iskrzyć. Przestałem śledzić najnowsze produkcje, omijałem półki w księgarniach i bibliotekach – fantastyka została jedynie miłym wspomnieniem. Nic więc dziwnego, że przegapiłem polskie wydania China Miéville.


O Miéville dowiedziałem się przypadkowo. Trafiałem na niego podczas lektur akademickich czy to dotyczących monstrów kapitalizmu, czy to związanych z problemami edukacji. Miasto i miasto znałem z analiz Lewisa o uczeniu się widzenia i niewidzenia. Sam zaś poznałem książkę również przez przypadek, podczas spotkania z koleżanką z innego uniwersytetu – usiadła w kawiarnio-księgarni tak, że tuż nad jej głową dostrzegłem znane nazwisko. I tak, po kilku godzinach dyskusji, wyszedłem bogatszy o doświadczenia, z dwiema książkami Miéville w plecaku i małym debetem na karcie.

Piszę o tym wszystkim z jednej strony, aby usprawiedliwić swoją ignorancję; z drugiej, aby ujawnić swoistą perspektywę, z której czytałem Miasto i miasto. Jest jeszcze trzecia strona, pomiędzy, niewidoczna, a kontrolująca wszystkie: lubię pisać o sobie.

Mógłbym pisać o Mieście i mieście w kontekście inspiracji akademickich, podkreślając jak wiele pedagodzy mogą z niej wyciągnąć – chociaż nie wiem czy Lewis nie wyczerpał tutaj tematu. Mógłbym tak pisać, bo też zainspirowany wykorzystaniami Miéville przez akademików, sam poszukiwałem takowych. Znalazłem jedynie dodatkowy materiał dydaktyczny, dzięki któremu będę mógł studentkom i studentom przybliżyć pewne kwestie.

Akademicki wampiryzm nie został nasycony – chociaż, takie nasycenia, potrafią przychodzić z czasem, w najmniej spodziewanych momentach. Proces trawienia tekstu jest dość skomplikowany i niejasny. Zwłaszcza, że wciąż pozostaje jeszcze pod urokiem książki.

Miasto i miasto przede wszystkim urzekło mnie jako byłego miłośnika fantastyki i aktualnego wielbiciela kryminałów. Chandlerowsko-kafkowski klimat pochłania od pierwszych stron. Biorąc pod uwagę aspekt rozrywkowy, to Miéville dostarcza wysokiej klasy przyjemności. Nie jest to jednak zwykłe czytadło, typowa produkcja według zasad jak zaspokoić klienta. Miasto i miasto to książka, którą można porównać z najlepszymi tworami Le Guin czy Silverberga.

China Miéville jest lewicującym pisarzem i aktywistą. Nie znajdziemy jednak w Miasto i miasto nachalnej propagandy, manifestu politycznego. Chociaż książka niewątpliwie dotyczy władzy (i edukacji, co na jedno wychodzi), to krytyka przeprowadzana jest w bardzo subtelny sposób. W sposób w jaki działa sama władza.

Chandlerowski klimat i sposób prowadzenia narracji buduje pierwszy poziom krytyki znany z pisarstwa mistrza kryminału. Przegniłe i skorumpowane elity niszczące społeczeństwo, splatanie się polityki i świata przestępczego. Do tego nie do końca miły, ale w sumie dobry detektyw po przejściach, samotny wilk unikający brudnych układów.

Miéville byłby jedynie naśladowcą, gdyby poprzestał na tym. Inspektor Tyadora Borlú budzi naszą sympatię i jest naszym przewodnikiem po dziwnym mieście, a raczej miastach. Nie jest on jednak, pomimo swojej chandlerowskiej moralności przeciwnikiem władzy. Mało tego, okaże się, że jego przekonania doprowadzą do utożsamia się z nią.

Miéville zadając pytanie o źródło władzy, wskazuje na istotny element wychowania. To ono staje się podstawą utrzymywania stosunków, podziału a także wszechwładzy Przekroczeniówki. Władza z jednej strony jest iluzją, teatrem wytwarzającym jej autorytet. Z drugiej, kruchość panowania zapewniana jest przez same podmioty, które w codziennych działaniach postępują zgodnie z nią. Jest więc ona wewnątrz naszych ciał – sposobach poruszania się po ulicach, w oczach, które nawykły do widzenia czegoś i jednocześnie niewidzenia czegoś innego. Wiąże się z tożsamością – nie tylko nacjonalistów w obu miastach, ale też zwykłych ludzi, codziennie podkreślających swoją przynależność, myślących o sobie w kategoriach oddzielonych miast. Oddzielenia, które muszą nieustannie sami podtrzymywać. Być uważni, aby nie przekroczyć – a przynajmniej nie dać się na tym przyłapać. Władza niejako ulega rozproszeniu a jednocześnie koncentracji - to bardzo foucaultowskie ujęcie.

China Miéville zachwycił mnie jako pisarz, a Miasto i miasto sprawiło, że debet na karcie się zwiększył, zaś na moich półkach pojawiły się prawie wszystkie książki autora.

China Miéville Miasto i miasto, Poznań 2010.



[i] Książki Astrid możliwe, że stworzyły ze mnie anarchistę. Uważajcie rodzice! Jeszcze wasze dzieci pokochają wolność.

3 komentarze:

  1. Moje pierwsze spotkanie z fantastyką to również byli Bracia Lwie Serce! Dla dziesięcioletniej mnie to było arcydzieło. Tyle, że ja do tej pory zostałam fanką fantastyki, a z kryminałami miałam przelotny romans, ale mi już przeszło.

    Co do tej książki, to znam ją i lubię, strasznie spodobał mi się ten pomysł na przenikające się miasta. Czytałam jeszcze dwie inne książki tego autora i stwierdzam, że ma on niesamowitą wyobraźnię i kiedyś na pewno jeszcze do niego wrócę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Astrid jest super. Ja teraz czytam Dworzec Perdido - równie dobre

      Usuń
  2. Również należę do grona czytelników Braci Lwie Serce i Ronji (choć to Narnia była moja ulubioną), a Mieville ma rzeczywiście rewelacyjne pomysły, muszę koniecznie nadrobić tę książkę.

    OdpowiedzUsuń