„W każdej chwili
spodziewano się wybuchu zamieszek. Nastały ciężkie czasy dla fabryk Gross Coil,
dla Kelltree i Echomire. Za odlewnią przy Tuthen Way Ori zobaczył blizny po pożarach
w miejscach, gdzie w ostatnich tygodniach pikietowano. Na murach dysydenckie
pieczęcie. ‘Toto’. ‘Modliszka żyje!’ Szablonowe symbole członków Żelaznej Rady.
Dziury po kulach znaczyły ściany Tricorn Fork, gdzie rok wcześniej milicja
spacyfikował setki protestujących (Miéville,
2009: 74).
Mogę spokojnie i z
pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że Miéville mnie uwiódł. Każde spotkanie z
nim to rozkosz. I nie jest to przyjemność powtórzenia, ale wydarzenia. Zaskakujące
i zachwycające.
Żelazna Rada
to trzecia książką po Miasto i miasto
oraz Dworzec Perdido, książka Miéville’a,
którą przeczytałem[1].
Osadzona jest w świecie Nowego Crobuzon.
O
ile pisanie Miéville’a jest polityczne samo w sobie, przesączone lewicową
wrażliwością, o tyle Żelazną Radę
dotyczy bezpośrednio walki z władzą. Przy czym nie mamy do czynienia z drętwą
agitką, ale przejmująca historią o pragnieniu lepszego świata, o pięknie buntu
i solidarności.
Żelazna Rada
nie jest też opowieścią naiwną. Miéville plecie intrygę w mistrzowski,
przejmujący sposób. Bawi się cieniami, tak samo jak jego wyobraźnia tworzy
monstrualne postacie i najdziwniejsze przestrzenie. Nie wszyscy są tacy, jak
się wydają. I nie wszystko jest takie, jak się wydaje.
Żelazna Rada
może być książką, która opowiada o nowoczesności, brutalnym postępie i próbie
zepchnięcia cywilizacji na inny tor.
Żelazna Rada
może być też legendą, której potrzebujemy dzisiaj, gdy historia się skończyła,
jest jedynie reprodukowaniem tego samego, w coraz to bardziej przerażającej
formie. A inny świat jest wciąż możliwością. Jak mesjasz – już nadszedł, tylko
mu musimy się na zbawienie otworzyć.
China
Miéville, Żelazna Rada, Poznań 2009.
[1] W momencie
pisania tego tekstu jestem też po surrealistycznym tripie Ostatnie dni nowego
Paryża i w trakcie Krakena.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz