środa, 1 czerwca 2022

Serge Baeken, Sugar. Koci żywot


Część osób wie, że jestem kocim freakiem. Też od pewnego czasu nadrabiam zaległości w lekturach komiksu. Toteż nie mogłem przejść obojętnie obok Sugar. Zwłaszcza po tym, jak zobaczyłem kotka umaszczonego jak moja Ksenia.

 

I to był mój błąd. Trzeba było odłożyć na półkę. Zostawić w bibliotece. Te opowieści są jak ostrza – wbijają się, rozcinają. A co gorsze, pozostają – niczym opiłki powodujące infekcje, uniemożliwiające zagojenie.

 

Zawarte w komiksie opowieści mają niesamowitą moc przenikania. Cięcie jest powolne, niemalże nie dostrzegalne. Obraz śmierci Tima czy Milki wnika pod powieki i nawiedza długo po lekturze. Kocie żywoty są kocimi śmierciami – śmierciami przypadkowymi, nagłymi. Wynikającymi niekiedy z nieuważności „właścicieli” czy z mitu wychodzącego kota. Nie tylko momenty śmierci wzruszają – narracja jaką snuje i rysuje Baeken jest… smutna.

 

„To rzeczywiście smutna historia…”

 

Próba przedstawianie świata z perspektywy kota ma w sobie coś mrocznego. Obrazy wprowadzaj nas w melancholijny nastrój. Pogłębiony przez ciszę. Wiele scen odbywa się nie tylko bez dialogu, ale i bez żadnego dźwięku. Niekiedy zaś słyszymy tylko to, co nadaje moc obrazowi – jak w przypadku burzy z historii Tima, gdzie potem zapada cisza; czy w przypadku Milki i jej „mi”, które powoli cichnie; czy to w przypadku osamotnienia Sugara.

 

Jest to bardzo koci komiks. Oszczędny w okazywaniu emocji, ekspresywny w drobnych szczegółach, dziwnie spokojny, a jednocześnie budzący trwogę… Właśnie dziwny.

 

Istnieje pewna różnica między pierwsza opowieścią o Timie, a pozostałymi. Rozpoczyna się całkiem lekko, niemalże wesoło – aż do momentu burzy i nagłej śmierci. I ta śmierć wydaje się przesiąkać pozostałe narracje. Po zaledwie po chwili jesteśmy konfrontowani z kolejnym odejściem. I perspektywy utraty – nagłej, niespodziewanej pozostaje z nami, nakłada się nawet na radosne chwile – chwilę, które poprzez powtórzenie, stają się trochę płaskie, rutynowe – powtarzalny gest zabawy nadaje jej dziwnej monotonii – i cała radość ulatuje, pozostawiając jedynie obrazy, zwielokrotnione, skopiowane, w zapętleniu. Nie ma już powrotu do lekkości z pierwszej opowieści – to, co odeszło, pozostaje jako widmo. I powtarza się – ale nie rutynowo – tylko inaczej: równie boleśnie.

 

Beaken tworzy mieszankę obrazów i dźwięków przesączaną emocjami. Każda strona wdziera się i osadza. I w tym wdzieraniu się, w tym osadzaniu – w tych poruszeniach poprzez pomruki, tkwi moc tego komiksu.

 

To komiks, który nie koi. Nie oswaja. Raczej rozrywa. Wytrąca. Budzi ukryte lęki.

I z nimi zostawia. 

W tej dziwnej przestrzeni rzeczywistości, kruchych relacji i równie delikatnego istnienia.

To dobry komiks.

 

Serge Baeken Sugar. Koci żywot, Warszawa 2015.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz