Lektura
Gender queer była dla mnie dziwnym doświadczeniem. Możliwe, że dziwność
wynikała właśnie z partycypacji w doświadczeniu, możliwości zanurzenia się w
świat, który jest mi nieznany. Sam nie mając problemu z płcią – pewnie dlatego,
że jako mężczyzna mieć ich nie mogę – zakładałem jej oczywistość. Nie w wydaniu
prymitywnie prawicowym, co liberalnie tolerancyjnym, uznającym możliwość wyboru
i autodefiniowania swojej tożsamości. Pewne
migotania nieoczywistości wyboru, problematyczności własnej płci, nie były mi
obce. Zachwycałem się koncepcją monstrualności, trochę teorią queer – to
wszystko jednak przejawiało się jako teoria, jako idea, jako pewna fajna
koncepcja, do wykorzystywania w pracach teoretycznych. Tymczasem Gender
queer wprowadza mnie w doświadczenie, w przeżycie – codzienność.
Gender
queer to przede wszystkim emocje. Emocje zapisane przez onu,
poszukującu własnego określenia, zmagającemu się z płcią – z niemożliwością
dopasowania do wzorów, wpasowania się w podział kobiece/męskie. Tego podziału,
który został na poziomie teoretycznym rozbrojony, ale na poziomie życia
codziennego wciąż nie. A obecnie nawet jest podtrzymywany w najbardziej prymitywnej,
toksycznej wersji. Podczas lektury Gender queer mamy możliwość
doświadczania zagubienia, eksperymentowania, poszukiwania. A proste rysunki,
oszczędna kreska, ułatwia współodczuwanie. Gender queer budził też moje
emocje.
Obawiałem
się, że komiks okaże się prostym, banalnym wprowadzeniem w problematykę qender
i queer. Nawet, gdy dostrzegłem napis „autobiografia” na okładce, moje obawy
nie zniknęły. Lektura jednak okazała się zaskakująca. Nic z nudy. Nic z
banalności. Bo nawet jeżeli „to wszystko wiedziałem”, to teraz przeżywałem. Słowa
i obrazy przenikały moje ciało – eksplodowały wewnątrz, rozbudzając współodczuwanie.
Jednym
z indywidualnych i społecznych zysków z czytania książek (w tym komiksów) jest
poszerzanie nasze wrażliwości. Dzięki lekturze możemy doświadczyć Innego, a
dzięki temu stać się bardziej na niego otwartym. Myślę, że Gender queer ten
zysk przynosi i to z napiwkiem. A w czasach, gdy władza w poszukiwaniu wroga, by umacniać swoje
panowanie, odnalazła go we wszystkich nieprawdziwych mężczyznach i kobietach,
tych, co nie lokują się w jeden słusznej opowieści do dwóch płciach, lektura Gender
queer może pomóc zrozumieć, że to nie ci inni są wrogami. Może po prostu
pomóc w wysiłkach ich zrozumienia. Wczucia się w niedostępną może dla nas
sytuację. Bo Maia jest szczeru.
Mam
też nadzieję, że Gender queer pozwala zwalczać demony wdrukowane w głowy
i tkankę społeczną. To głos, który nie przemawia często i nie tak głośno, jak
inne opowieści o onych. Warto czasem posłuchać, nim się zacznie mówić.
Maia Kobabe Gender
queer. Autobiografia, Poznań 2021.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz