piątek, 10 lutego 2023

Tadeusz Sławek, Śladem zwierząt. O dochodzeniu do siebie


Tak się jakoś złożyło, że przy każdym projekcie jakiś tekst Sławka mi towarzyszył.
Antygona kiedy pracowałem nad problemem uniwersytetu, artykuł o Bartlebym kiedy tworzyłem zapis swoich spotkań z osobliwym kopistą i teraz, gdy tropie swoje bycie z nieludzkimi zwierzętami. I nawet jeżeli nie za obficie go cytowałem, to pulsował pod skórą, to gdzieś tam rozchodził się echem – czytanie Sławka to zawsze współmyślenie. To zdania, które trawi się powoli, rozgryza, smakuje i które rozchodzą się po ciele, tworząc nowe zdania. To myśl, co zmusza do tworzenia własnych – nie tyle śladem, co zagubieniem. Gdy się idzie ze Sławkiem, to się idzie razem.
 
Idzie się. Zastyga. Gubi. Nie tyle odwzorowuje się mapę, co rysuje własną. Inaczej się nie da.
 
Śladami czytałem bardzo długo. Przedzierając się przez tekst, byłem pochwytywany przez „zwierzę” i pisałem „jak zwierzę” nieludzkie komentarze. I nawet, gdy nie zgadzałem się, gdy się buntowałem, zostawiałem ślady na marginesach – zawijasy znaków zapytania, złośliwe komentarze, obok rzędów entuzjastycznych wykrzykników – czułem rozkosz możliwości niezgadzania się na takim poziomie. Sławek nie opuszcza pozycji humanistycznej, ale to nowy humanizm, to już humanizm pozbawiony pewności, zbrodni, zezwierzęcony.
 
Śladami to książka, którą każdy musi przejść samemu, aby dojść do siebie: nie jako twardy podmiot, ale z twardości wyzwolony, relacyjny, niestabilny, antypaństwowy i antykapitalistyczny. Tak te ścieżki, poza utartymi traktami, się plączą. Wychodząc od pytania, „co znaczy być jak zwierzę” podążamy w stronę refleksji o człowieku, która jednak nie poszukuje definicji – ale ukazuje wielość splątanych mechanizmów człowieka ujarzmiających i podtrzymujących. Wychodząc od opozycji człowiek-zwierzę szybko ją podważa – ukazując jakże trudną obietnicę przemiany poprzez „zwierzę”. Wyzwanie, odpór, jaki próbuje dać „szaleństwu ludzkiego”.
 
Nie będę redukował Śladów do poruszanych wątków, głównych idei, tez, and so on, and so on. Moc tej książki tkwi w niej. To znaczy, że jest to wyprawa, którą należy podjąć. Wszystko inne to okruchy, cienie, martwe cytaty. A ma ona moc – moc, którą powinna mieć humanistyka, nie jako akademicka dyscyplina, ale jako dociekania o naszej egzystencji. Moc prowokowanie, moc zaburzania kroku, dystansowania wobec rutyny – tej codziennej, tej związanej z tak zwanym myśleniem. Moc rzucania wyzwania, jeżenia się jak dziki kot – pazurami tworzący szczeliny w papierowym pozorze kapitalistycznej rutyny i państwowego porządku, okrutnej dominacji arcy-ludzkiego. Tak więc, jakby ktoś jeszcze nie zauważył – polecam całym nieludzkim serduszkiem.

 

Tadeusz Sławek, Śladem zwierząt. O dochodzeniu do siebie, Gdańsk 2020

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz