czwartek, 8 czerwca 2023

Tomasz S. Markiewka, Gniew



To książka tak przerażająca, jak nasza rzeczywistość. To książka ważna, dla zrozumienia nasze rzeczywistości. Można nawet powiedzieć, że to lektura obowiązkowa – zwłaszcza, że wciąż aktualna. Może nas uchronić od wplątywania się w destrukcyjną wojnę POPiSu i zainspirować do innej artykulacji naszego gniewu. Gniewu, który narasta i przechwytywany bywa przez coraz ciemniejsze siły, w duchu solidarności negatywnej.

 

Markiewka pomimo, że pisze z pasją, nie daje się podporządkować żadnej ze stron polityki pogardy. Prezentuje uargumentowaną narracje, dzięki pozwala spojrzeć na scenę z dystansu. Pozwala nam ochłonąć i ponownie nawiązać kontakt z naszym gniewem.

 

Gniew nie jest czymś, co należy i co można, usunąć z polityki czy życia społecznego. Tego typu próby wiązałyby się ustanawianiem autorytarnego porządku, mrocznej antyutopii. Zamiast więc poszukiwać sposobów niegniewnej wspólnoty, lepiej zastanowić się, co zrobić z naszym gniewem. Jak nim kierować, aby stawał się pozytywny, a nie negatywny, by był konstruktywny, a nie destrukcyjny.

 

Rozróżnienie gniewu prezentuje autor na przykładzie typowego wyborcy Trumpa i ruchu na rzecz praw kobiet. Analizując te typy gniewu bierze pod uwagę jakie efekty produkują – czy zmieniają sytuacje zagniewanych na lepszą, czy rozwiązują źródła gniewu, czy rama interpretacyjna pozwala dostrzec te źródła. Odnosi go również do wspólnoty jaką wytwarzają, jaki rodzaj solidarności propagują. Nie pyta o słuszność gniewu, ale o to jaki kierunek jest mu (politycznie) nadawany.

 

Markiewka zauważa w stosunku do wyborców Trumpa:

 

Złość amerykańskich wyborców popierających prawicę nie prowadzi do pozytywnej zmiany ani dla ich kraju jako całości, ani nawet dla nich samych. To niszczenie, a nie budowanie. Na wszystkim korzystają głównie ludzie tacy jak Trump – innymi słowy, ci, którzy już wcześniej prowadzili wygodne życie i znajdowali się po stronie zwycięzców. (Markiewka, 2020: 45).

Ramy interpretacyjne jakie nadaje się gniewowi sprawiają, że nie kwestionuje się społecznych uwarunkowań gniewu. Zostaje on przekierowany na innych, a nie na problemy. Wspiera negatywną solidarność.

 

„Chodzi o taki rodzaj wspólnoty, którą łączy nie tyle pragnienie zmiany własnego losu, ile niechęć do innych. (…) Ich gniew znajduje ujście, ale jego efektem jest często pogorszenie sytuacji innych, nie polepszenie własnej” ( Markiewka, 2020: 54-55)

 

Sufrażystki zaś nie chciały odbierać praw innym, ale domagały się własnych.

 

Ich hasła były ostre, czasem wprost obraźliwe, ale przesłanie zawsze brzmiało: ‘Chcemy przysługujących nam praw!’. Nigdy: ‘Zabierzcie prawa innym’. To jest wzorcowy przykład solidarności pozytywnej, nawet gdy wyrażano ją gniewnie (Markiewka, 2020: 55)

 

Nie chodzi by gniewu się pozbyć, ale by go ukierunkować tak, aby likwidował źródła problemu, nie zaś wyszukiwał „kozłów ofiarnych”.

 

Gniew zawsze jest uzasadniony. Wypływa z naszych doświadczeń. Nie tylko z oficjalnego świata polityki, kiepskiego teatru gniewu POPiSu. Bierze się z codziennego życia – biedy, upokorzeń, braku perspektyw. Świata, który meblują nam politycy zaczadzeni fundamentalizmem – rynkowym i religijnym. Nie uda się uciec przed polityką i przed gniewem. Możemy go „prywatyzować”, kumulować w sobie w ogólnej niechęci do innych i świata – być jak Adaś Miauczyński, przeżywać codziennie Dzień Świra. Możemy się wciągnąć w przedstawienie teatru gniewu POPiSu czy szukać alternatywy w ich zradykalizowanych wersjach jak Konfederacja. To nie poprawi naszego życia. Intensyfikować będzie solidarność negatywną – i źródła gniewu.

 

Markiewka pokazuje w swojej książce, że zarówno PO jak i PiS zarządzają gniewem w sposób destrukcyjny i tworzą solidarność negatywną. Czynią nasze życie gorszym, a nie lepszym.

 

Nie oznacza to, że nie ma nadziei. Są jej przebłyski, które nie kupują biletów na przedstawienie w teatrze gniewu. Mało tego, gniewnie nawołują gwiazdy do zejścia już ze sceny. To gniew, który pojawia się w ruchach społecznych związanych z prawami kobiet czy kwestiami klimatu. Nie maszczą się one w ramach POPiSu i ich radykalniejszych klonów. Uruchamiają inne ramy i inaczej chcą meblować świat.

 

Nasz język polityczny stał się stęchły. Nasz słownik jest pełen zużytych słów, które niewiele znaczą: ‘Kaczyński’, ‘Tusk’, ‘naród’, ‘ojczyzna’, ‘populizm’, ‘rozdawnictwo’, ‘zdrada’, ‘PRL’. Potrzebujemy nowego, który pozwoli spojrzeć na świat świeżym okiem; słonika, w którym znajdują się: ‘klimat’, ‘dobrobyt’, ‘dobro wspólne’, ‘emancypacja’, ‘kobieta’. Słowa, które nazywają współczesne realia, a nie te, które powtarzamy bezrefleksyjnie od lat (Markiewka, 2020: 192).

 

To słownictwo rodzi się w ruchach społecznych. Może one mogą być polityczną reprezentacją konstruktywnego gniewu i początkiem solidarności pozytywnej. A przede wszystkim końcem ponurego, kiepskiego teatru gniewu POPiSu. Zmiana jedne partii na drugą czy trzecią nic nie zmieni. Dalej będzie panował fundamentalizm – rynkowy i religijny, dalej rozkwitać będzie destrukcyjny gniew i negatywna solidarność, przemieniająca życie zjadaczy chleba w koszmar.

 

Książkę Markiewki warto przeczytać. Warto przemyśleć zawarte tam spostrzeżenia. Niezależnie jak kto wyraża gniew i w jakim przedstawieniu, po której stronie, bierze udział.

 

Tomasz S. Markiewka, Gniew, Czarne 2020.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz