To książka
tak przerażająca, jak nasza rzeczywistość. To książka ważna, dla zrozumienia
nasze rzeczywistości. Można nawet powiedzieć, że to lektura obowiązkowa –
zwłaszcza, że wciąż aktualna. Może nas uchronić od wplątywania się w
destrukcyjną wojnę POPiSu i zainspirować do innej artykulacji naszego gniewu.
Gniewu, który narasta i przechwytywany bywa przez coraz ciemniejsze siły, w
duchu solidarności negatywnej.
Markiewka
pomimo, że pisze z pasją, nie daje się podporządkować żadnej ze stron polityki
pogardy. Prezentuje uargumentowaną narracje, dzięki pozwala spojrzeć na scenę z
dystansu. Pozwala nam ochłonąć i ponownie nawiązać kontakt z naszym gniewem.
Gniew nie
jest czymś, co należy i co można, usunąć z polityki czy życia społecznego. Tego
typu próby wiązałyby się ustanawianiem autorytarnego porządku, mrocznej antyutopii.
Zamiast więc poszukiwać sposobów niegniewnej wspólnoty, lepiej zastanowić się,
co zrobić z naszym gniewem. Jak nim kierować, aby stawał się pozytywny, a nie
negatywny, by był konstruktywny, a nie destrukcyjny.
Rozróżnienie
gniewu prezentuje autor na przykładzie typowego wyborcy Trumpa i ruchu na rzecz
praw kobiet. Analizując te typy gniewu bierze pod uwagę jakie efekty produkują –
czy zmieniają sytuacje zagniewanych na lepszą, czy rozwiązują źródła gniewu,
czy rama interpretacyjna pozwala dostrzec te źródła. Odnosi go również do
wspólnoty jaką wytwarzają, jaki rodzaj solidarności propagują. Nie pyta o słuszność
gniewu, ale o to jaki kierunek jest mu (politycznie) nadawany.
Markiewka
zauważa w stosunku do wyborców Trumpa:
Złość amerykańskich wyborców popierających prawicę nie
prowadzi do pozytywnej zmiany ani dla ich kraju jako całości, ani nawet dla nich
samych. To niszczenie, a nie budowanie. Na wszystkim korzystają głównie ludzie
tacy jak Trump – innymi słowy, ci, którzy już wcześniej prowadzili wygodne
życie i znajdowali się po stronie zwycięzców. (Markiewka, 2020: 45).
Ramy interpretacyjne
jakie nadaje się gniewowi sprawiają, że nie kwestionuje się społecznych
uwarunkowań gniewu. Zostaje on przekierowany na innych, a nie na problemy. Wspiera
negatywną solidarność.
„Chodzi o taki rodzaj wspólnoty, którą łączy nie tyle
pragnienie zmiany własnego losu, ile niechęć do innych. (…) Ich gniew znajduje
ujście, ale jego efektem jest często pogorszenie sytuacji innych, nie polepszenie
własnej” ( Markiewka, 2020: 54-55)
Sufrażystki
zaś nie chciały odbierać praw innym, ale domagały się własnych.
Ich hasła były ostre, czasem wprost obraźliwe, ale przesłanie
zawsze brzmiało: ‘Chcemy przysługujących nam praw!’. Nigdy: ‘Zabierzcie prawa
innym’. To jest wzorcowy przykład solidarności pozytywnej, nawet gdy wyrażano
ją gniewnie (Markiewka, 2020: 55)
Nie chodzi
by gniewu się pozbyć, ale by go ukierunkować tak, aby likwidował źródła
problemu, nie zaś wyszukiwał „kozłów ofiarnych”.
Gniew zawsze
jest uzasadniony. Wypływa z naszych doświadczeń. Nie tylko z oficjalnego świata
polityki, kiepskiego teatru gniewu POPiSu. Bierze się z codziennego życia –
biedy, upokorzeń, braku perspektyw. Świata, który meblują nam politycy
zaczadzeni fundamentalizmem – rynkowym i religijnym. Nie uda się uciec przed
polityką i przed gniewem. Możemy go „prywatyzować”, kumulować w sobie w ogólnej
niechęci do innych i świata – być jak Adaś Miauczyński, przeżywać codziennie Dzień
Świra. Możemy się wciągnąć w przedstawienie teatru gniewu POPiSu czy szukać
alternatywy w ich zradykalizowanych wersjach jak Konfederacja. To nie poprawi
naszego życia. Intensyfikować będzie solidarność negatywną – i źródła gniewu.
Markiewka
pokazuje w swojej książce, że zarówno PO jak i PiS zarządzają gniewem w sposób
destrukcyjny i tworzą solidarność negatywną. Czynią nasze życie gorszym, a nie
lepszym.
Nie oznacza
to, że nie ma nadziei. Są jej przebłyski, które nie kupują biletów na
przedstawienie w teatrze gniewu. Mało tego, gniewnie nawołują gwiazdy do
zejścia już ze sceny. To gniew, który pojawia się w ruchach społecznych
związanych z prawami kobiet czy kwestiami klimatu. Nie maszczą się one w ramach
POPiSu i ich radykalniejszych klonów. Uruchamiają inne ramy i inaczej chcą
meblować świat.
Nasz język polityczny stał się stęchły. Nasz słownik jest
pełen zużytych słów, które niewiele znaczą: ‘Kaczyński’, ‘Tusk’, ‘naród’, ‘ojczyzna’,
‘populizm’, ‘rozdawnictwo’, ‘zdrada’, ‘PRL’. Potrzebujemy nowego, który pozwoli
spojrzeć na świat świeżym okiem; słonika, w którym znajdują się: ‘klimat’, ‘dobrobyt’,
‘dobro wspólne’, ‘emancypacja’, ‘kobieta’. Słowa, które nazywają współczesne realia,
a nie te, które powtarzamy bezrefleksyjnie od lat (Markiewka, 2020: 192).
To słownictwo
rodzi się w ruchach społecznych. Może one mogą być polityczną reprezentacją
konstruktywnego gniewu i początkiem solidarności pozytywnej. A przede wszystkim
końcem ponurego, kiepskiego teatru gniewu POPiSu. Zmiana jedne partii na drugą
czy trzecią nic nie zmieni. Dalej będzie panował fundamentalizm – rynkowy i
religijny, dalej rozkwitać będzie destrukcyjny gniew i negatywna solidarność, przemieniająca
życie zjadaczy chleba w koszmar.
Książkę
Markiewki warto przeczytać. Warto przemyśleć zawarte tam spostrzeżenia. Niezależnie
jak kto wyraża gniew i w jakim przedstawieniu, po której stronie, bierze udział.
Tomasz S. Markiewka, Gniew, Czarne 2020.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz